Po więcej informacji zapraszam na stronę : www.WorkAndTravelUSA.info
Pisząc tego posta jest mi niezmiernie przykro, że moja przygoda powoli dobiega końca. Przez ostatnie 10 tygodni bardzo przywiązałem się do tego miejsca. Chciałbym przybliżyć wam jak wyglądało moje życie na kampie, a być może w przyszłości ktoś z czytelników zajmie moje miejsce.
Lokalizacja
Mój kamp, a dokładniej AHRC Katy Isaacson and Elaine Gordon Lodge znajduje się w niezwykle pięknej okolicy. Domki wybudowane nieopodal jeziora otoczonego malowniczymi górami mogą przyprawiać o bardzo przyjemne doznania. Ponadto praca na łonie natury to czysta przyjemność. East Jewett, bo tak nazywa się miejscowość, w której mieszkałem, oddalona jest od NYC o około 120 mil czyli 2 godziny jazdy samochodem. Patrząc na odległości jakie pokonują Amerykanie można stwierdzić, że jest to jedynie rzut beretem. Do najbliższego miasteczka jest jakieś 15 minut drogi samochodem, więc wcale nie tak źle zakładając, że mieszkamy w środku lasu.

Rodzaj kampu
Mój kamp przeznaczony był dla osób niepełnosprawnych. Podczas pierwszej sesji przyjechały osoby najstarsze, natomiast z każdą kolejną wiek uczestników malał. Po raz pierwszy miałem doczynienia z takimi osobami i jestem bardzo pozytywnie zaskoczony ich podejściem do życia.
Maintenance
Po polsku tak zwany konserwator. Moja praca polegała na utrzymaniu kampu w jak najlepszej kondycji. Najwięcej czasu pochłaniało koszenie trawy, która zajmowała ogromne obszary powierzchni często bardzo trudnej do wykoszenia zwykłą kosiarką. Oprócz zajmowaniem się zielenią mieliśmy mnóstwo innych obowiązków.

Każdego dnia byliśmy zobowiązani do zbierania śmieci oraz zabierania koszy z obawy przed niedźwiedziami. Przez tydzień malowaliśmy płot dookoła wybiegu dla koni. Wymienialiśmy żarówki oraz inne urządzenia, które nie nadawały się do użytku. Ponadto przez ponad dwa tygodnie robiliśmy siding wokół domku pielęgniarek.

W każdą niedzielę organizowane było BBQ, a my byliśmy odpowiedzialni za umycie, przygotowanie węgla oraz rozpalenie grilli. Wspólnie z naszym szefem wybudowaliśmy ogromne krzesło do robienia pamiątkowych zdjęć oraz drzwi do stajni. Oprócz tego zbudowaliśmy drewnianą konstrukcję, którą pokryliśmy pilśnią dookoła parteru domku.

Zajmowaliśmy się również podlewaniem kwiatków, przewożeniem ławek na różne imprezy i przedstawienia. Naprawialiśmy zepsute meble oraz wymienialiśmy je na nowe. Zdarzyło się nam również wymieniać koła w kosiarce, a także naprawiać wózek inwalidzki. Byliśmy odpowiedzialni również za rozwożenie oraz zbieranie walizek gości w pierwszy oraz ostatni dzień każdej sesji.

Każdej nocy jeden z nas miał tak zwanego “night shift’a” czyli nocne stróżowanie. Co godzinę należało przejść się po kampie i sprawdzać czy wszystko jest w porządku, a następnie odnotować to w specjalnym zeszycie, który z samego rana zostawialiśmy na biurku szefa.
Typowy dzień na kampie
Teraz, gdy już poznaliście jakie obowiązki wykonywałem przyszedł czas, aby przekazać jak wyglądał mój typowy dzień. Codziennie o 9 udawaliśmy się na śniadanie, które trwało zazwyczaj około pół godziny lub trochę dłużej. Wszyscy goście oraz pracownicy jedli razem. Z każdego stołu jedna osoba była odpowiedzialna, aby dowiedzieć się na temat informacji żywieniowych gości. Po usłyszeniu sygnału: “Come and get it!” wszyscy wolontariusze prześcigiwali się w kolejce, aby odebrać jedzenie.
Po śniadaniu udawaliśmy się do garażu, gdzie zazwyczaj czekał na nas nasz szef z przygotowanymi zadaniami. Po rozdzieleniu poleceń wykonywaliśmy swoje prace do godziny 13. Wtedy to właśnie wszyscy zbierali się w stołówce, aby spożyć wspólny lunch. Po posiłku mieliśmy chwilę przerwy do godziny 14, więc zazwyczaj nie wracaliśmy do domku tylko szliśmy do altanki, która znajdowała się nad jeziorem i tam wylegiwaliśmy się na leżakach.

Po przerwie z powrotem wracaliśmy do swoich obowiązków, które trwały do godziny 16.30. Wtedy też następował koniec pracy i wszyscy wracaliśmy do domku. Czasami chodziliśmy na siłownię w zależności od tego jak ciężką pracę mieliśmy podczas dnia, a czasami nad jezioro, jeżeli pogoda na to pozwalała.

O godzinie 18 była kolacja, następnie czas wolny, a o 20.30 musieliśmy wywieźć śmieci i zebrać kosze z całego terenu kampowego. Wieczorem mieliśmy parę możliwości co możemy robić i była to wyłącznie indywidualna kwestia. Mogliśmy uczestniczyć w wieczornych wydarzeniach przygotowanych dla gości, bądź też zostać w domku i oglądać telewizję.

Nieco inaczej wyglądał dzień podczas nocnej zmiany. Prace zaczynało się o godzinie 00.30, natomiast kończyło o 7.30. Po wykonaniu swoich obowiązków można było udać się do kuchni na śniadanie, następnie do domku, aby odespać. Stróż nocny miał cały dzień wolny i mógł robić co mu się podoba, jednak nie było to zbyt fajne uczucie, ponieważ wszyscy inni byli zajęci swoimi obowiązkami.

Ekipa
Moja ekipa składała się z czterech Polaków. Bardzo szybko złapaliśmy wspólny język i dobrze nam się wspólnie pracowało. Każdy był nauczony roboty i nie było problemu z wykonywaniem poszczególnych prac. Trzy osoby pracowały za dnia oraz jedna w nocy. Pomimo, że każdy pochodził z innej części Polski, nie było problemu z komunikacją. Różnica wieku między najstarszym, a najmłodszym wynosiła 6 lat, jednak nie była zbytnio odczuwalna. Ponadto w moim domku na 9 osób 7 było z Polski, dlatego czułem się jak w ojczyźnie.

Pierwszy tydzień
Po przyjeździe na kamp zostaliśmy przywitani przez leaderów, którzy od kilku już lat przyjeżdżają na obóz. = wspólnym posiłku zostaliśmy rozlokowani do swoich pokoi. Okazało się, że będę mieszkał z dwoma Polakami, jednak łóżko w moim pokoju było tak mizerne, że przeniosłem się za ścianę. Przez pierwsze dni uczestniczyliśmy w spotkaniach z różnymi pracownikami, którzy uczyli nas podstawowych zachowań w danych sytuacjach, a także mówili jakie są zasady na kampie. Braliśmy udział w różnych grach i zabawach integracyjnych. Na koniec mieliśmy imprezę, aby jeszcze lepiej się poznać i czuć się bardziej swobodnie w swoim towarzystwie.

Day off’y
Nasz okres pracy podzielony był na 5 sesji, między którymi mieliśmy 2 dni przerwy. Podczas tego czasu mieliśmy do wyboru różne opcje. Mogliśmy zostać na kampie, bądź pojechać do Nowego Yorku wraz z naszymi gośćmi (darmowa opcja). To już jest indywidualna kwestia każdego z nas co będziemy robić podczas dni wolnych. Wspólnie ze znajomymi wybraliśmy się nad Niagara Falls, odwiedziliśmy stolicę Stanów Zjednoczonych – Waszyngton DC oraz Nowy York, a podczas jednej przerwy zostaliśmy po prostu na kampie.

Po przepracowaniu 12 kolejnych dni z rzędu każdy czekał z niecierpliwością na wolne, aby móc zregenerować siły oraz nabrać pozytywnej energii na następną sesje. Pierwsze z nich trwały po 12 dni, natomiast dwie ostanie po 10.

Wypłata
Pieniądze otrzymywaliśmy w formie czeków, które mogliśmy wymienić na gotówkę. Rozliczaliśmy się po każdej sesji czyli mniej więcej co dwa tygodnie. Za okres 63 dni pracy otrzymałem 1200 USD, czyli równo tyle ile znajdowało się na placement. Czy to jest mało czy dużo oceńcie sami. Jeżeli chciałbym wrócić za rok w to samo miejsce moja pensja wzrosłaby dwukrotnie, dlatego jeżeli ktoś jedzie na kampa w wieku 18-19 lat ma większe perspektywy niż osoba, która kończy studia, a wyjazd jest raczej jednorazową przygodą.
Zakwaterowanie
My jako osoby uczestniczące w programie campower mieliśmy osobne domki i nie musieliśmy spać z gośćmi. Nasz “Lodge” znajdował się najdalej ze wszystkich budynków pośrodku lasu, do którego prowadziła asfaltowa droga. Mieszkały w nim zarówno dziewczyny jak i chłopcy. Mieliśmy 4 pokoje oraz otwarty salon wraz z kuchnią, z której nie musieliśmy korzystać, ponieważ wszystkie posiłki wydawane były na stołówce. Jakie było moje zaskoczenie, gdy po wejściu do domku zobaczyłem plazmowy telewizor na ścianie, który był do naszej dyspozycji. Dodatkowym atutem była pralka oraz suszarka, których używaliśmy dość często.
Wyżywienie
Jedzenia na naszym kampie było aż za dużo i dość często musieliśmy je po prostu wyrzucać. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie, ponieważ szef kuchni przygotowywał posiłki ludziom, którzy byli na różnych dietach. Przez wakacje przytyłem około 5 kilogramów, ponieważ dania często były bardzo kaloryczne i zawierały dużo tłuszczu. Ich jakość nie była powalająca jednak w porównaniu z rokiem wcześniejszym returnersi mówili, że jest sto razy lepiej.
Podsumowanie
Lato 2019 należało, do najlepszych wakacji w moim życiu, beztroskie życie w przepięknej okolicy sprawiło, że czułem się tam jak w raju. Oczywiście były też chwile słabości niemniej jednak poznałem tam wartościowych ludzi, z którymi zbudowałem relacje na długie lata.
Mam nadzieję, że zawarłem wszystkie najważniejsze kwestie dotyczące kampu. Jeżeli nie to zapraszam do prywatnej dyskusji na Instagramie, bądź za pomocą Fan Page na Facebook’u.
Maaaaaaati! Aż się łezka w oku kręci na myśl o tych wszystkich chwilach… ach.
Miss you <3
Ooo tak to również moje wspomnienia. Było cudoownie. Dzięki za dodanie wspólnej fotkii co to były za piękne czasyyy 😀
Mati, i don’t understand %98 but i still enjoyed the blog <3 <3 <3 <3
Dibbell dawał Wam w kość? Jakieś bliskie spotkania z niedźwiedziami? xD
Akurat Joe to najlepszy szef jakiego miałem! Bardzo się polubiliśmy i z chęcią wróciłbym na Camp tylko i wyłącznie dla niego. Ponadto właśnie odbywa się renowacji Lodge 17, gdzie mieszkają uczestnicy Campower. Niedźwiedzia nie miałem okazji zobaczyć, jednak przedostatniego był na Campie poprzestawiał parę kamieni oraz zniszczył całe drzewo!
Fajnego masz bloga i ciekawe na nim treści czy na serwerze wszystko sie zmieści ? pięknie frazujesz słowa zmuszasz przy tym do myślenia tym komentarzem życzę powodzenia 🙂