Mój blog miał być stricte podróżniczy, jednak nie mogę zmarnować tak ogromnej szansy na opisanie fantastycznej przygody z wolontariatem PZPN. Patrząc na to z drugiej strony cała impreza odbywała się w Warszawie czyli jakieś 200 km od mojego miejsca zamieszkania. Dodatkowo na finałach gościły drużyny z 16 województw oraz wolontariusze z całej Polski. W takim razie możemy podciągnąć przygodę do podróżniczych. Mam nadzieję, że po przeczytaniu mojego wpisu stwierdzicie, że wolontariat jest super i niedługo zobaczymy się na jakimś sportowym wydarzeniu.
Rekrutacja
W pierwszej kolejności wypadałoby napisać w jaki sposób dostałem się na ten wolontariat PZPN’u. Otóż wszelkie informacje znajdują się na stronie www.wolontariat.laczynaspilka.pl , na której musimy założyć swoje konto i wypełnić podstawowe dane dotyczące naszej osoby. Następnie możemy zgłaszać się na wydarzenia organizowane przez Polski Związek Piłki Nożnej. Z racji na panującą epidemię była to pierwsza impreza z udziałem wolontariuszy od dłuższego czasu. Zainteresowanie było ogromne, gdyż na jedno miejsce przypadało, aż 7 zgłoszeń! WOW! Robi wrażenie. Pewnie zastanawiacie się skąd taka duża liczba chętnych. Oczywiście wszystkiego dowiecie się po przeczytaniu artykułu.
Po wysłaniu zgłoszenia czekamy z niecierpliwością na wyniki rekrutacji. Bardzo się ucieszyłem, gdy okazało się, że będę miał możliwość wzięcia udziału w tym wydarzeniu. Z tej strony ogromne gratulacje należą się koordynatorowi wolontariuszy, który miał nie lada wyzwanie przy wyborze kandydatów. Bardzo ważną informacją jest fakt, że jeżeli będziecie chcieli wziąć udział w wolo po raz pierwszy to podział jest sprawiedliwy i za każdym razem w grupie zaakceptowanych osób znajduje się paru świeżaków oraz grupa starych wyjadaczy, którzy przyjeżdżają od kilku lat. Jeżeli chcesz zaczerpnąć informacji na temat wolontariatu na meczach reprezentacji Polski odwiedź mój artykuł:
www.kowal-podroznik.pl/wolontariat/
Covid
W tym roku wolontariat wyglądał trochę inaczej. Przed turniejem odbyło się badanie uczestników, a koszty pokrył PZPN. Dodatkowo wszyscy byli w maseczkach począwszy od zawodników po trenerów, wolontariuszy i obsługę techniczną. Z racji na ograniczoną do minimum liczbę osób na halach zabrakło kibiców stąd cały turniej transmitowany był w internecie.
Zakwaterowanie
Osoby mieszkające w Warszawie musiały stawić się na zbiórkę o wyznaczonych godzinach, natomiast ludzie z innych części Polski mieli zapewniony nocleg w 3 gwiazdkowym hotelu Arche Polonez.
Oprócz noclegu w hotelu mieliśmy zapewnione śniadania oraz kolacje. Jak widać PZPN dba o swoich wolontariuszy, aby jak najlepiej zapamiętali walentynkowy weekend.
Zadania wolontariusza
Wolontariat podzielony jest na 2 rodzaje. Pierwszym z nich jest biuro zawodów, które odpowiada za dokumentacje podczas meczów, odbieranie protokołów meczowych, zapisywanie wyników i takie czynności techniczne. Ja natomiast należałem do grupy opiekunów drużyn. Tutaj moim zdaniem jest o wiele lepiej, ponieważ poznajesz małych piłkarzy i w pewnym stopniu tworzysz z nimi więź przeżywając ich kolejne mecze.
Zadania opiekuna drużyny:
- Pilnowanie kwestii transportowych
- Dostarczanie protokołów meczowych
- Ogarnianie szatni oraz dbanie o nawodnienie zawodników
- Kwestia obiadu
- Podawanie piłek podczas meczów
- Pomoc trenerom
- Pomoc podczas ceremonii wręczania nagród
Dzięki tym zadaniom mieliśmy niepowtarzalną okazję, aby przyjrzeć się pracy trenerów oraz poznać dzieciaki, które mają taką samą pasję jak my. Bardzo przywiązałem się do chłopaków, którzy mieli wielkie ambicje i serca do walki.
Tarnovia Tarnów
Los chciał, że zostałem opiekunem drużyny z Tarnowa. Na prawdę fajne chłopaki. Oprócz tego poznałem trenera Pana Krzysztofa, który w swojej karierze wytrenował wielu wspaniałych zawodników takich Bartek Kapustka czy Mateusz Klich. Pierwszy z nich przyjechał nawet do hotelu, aby zobaczyć się ze swoim byłem trenerem i zmotywować chłopaków do walki o najwyższą lokatę.
Sobota – U11
Pierwszego dnia swoje mecze rozgrywała drużyna U11, która znajdowała się w grupie z takimi ekipami jak: Korona Kielce, Lech Poznań, Warta Gorzów Wielkopolski. Dodam, że Tarnovia znajduje się obecnie w IV lidze, a wyeliminowała takie drużyny z Małopolski jak Wisła czy Cracovia. Trener wierzył w swoich zawodników, którzy w pierwszym meczu pokonali 2-0 Koronę. Następnie zremisowali z Wartą. Przyszedł w końcu czas na ostatni pojedynek z Lechem, który wygrał wszystkie dotychczasowe mecze i prowadził w tabeli. Chłopaki z wielką motywacją wyszli na to spotkanie pakując 3 bramki Kolejarzowi, który odpowiedział zaledwie jednym trafieniem. 7 punktów i Tarnovia przechodzi do ćwierćfinałów z pierwszego miejsca. Przy takim układzie tabeli naszym przeciwnikiem został UKS Szczecinek. Po zjedzeniu obiadu, przetransportowaliśmy się na drugą halę, na której odbywały się pojedynki par ćwierćfinałowych, aż do finału.
Ogromny pech
Niestety pomiędzy naszym ostatnim meczem, a ćwierćfinałem przerwa wyniosła ponad 3 godziny. To nie skończyło się dobrze, gdyż na mecz ze Szczecinkiem wyszła zupełnie inna drużyna, niż tak, która pokonała w fazie grupowej finalistę turnieju Lecha. Skończyło się porażką 1-4 i smutek zagościł na twarzach młodych wojowników. Po rezultacie można wnioskować, że Tarnovia została zmiażdżona przez swojego rywala. Nic bardziej mylnego tego dnia zabrakło szczęścia, a piłka obijała słupki UKS Szczecinek. Chłopaki otrzymali wspaniałe nagrody, jednak z lekkim rozczarowaniem udali się w drogę powrotną do Tarnowa.
Finał U11
Do finału niespodziewanie awansowała drużyna Parasola Wrocław w ćwierćfinale pokonując ekipę z Białegostoku w rzutach karnych. Od tamtej pory kibicowałem chłopakom z dwóch powodów – jako jedna w turnieju miała w swoim składzie zaledwie 7 zawodników na 10 możliwych oraz wyeliminowała drużynę z Podlasia, a Tarnovia odpadła. Dodatkowym smaczkiem było pokonanie UKS Szczecinek, który odprawił z kwitkiem moją ekipę. Finał był przepięknym widowiskiem. Nikomu nie znany Parasol stanął na przeciw Lecha Poznań – faworyta rozgrywek. Drużyny grały jak równy z równym, a pierwszą bramkę niespodziewanie strzeliła drużyna Parasola. Lech próbował się odgryzać, jednak brakowało szczęścia. Przyznam, że martwiłem się o Wrocławian, gdyż większość piłkarzy trapiły kontuzje, jednak mimo wszystko grali dalej. Najbardziej urzekł mnie gracz z numerem 19 – choć był najmniejszy na boisku to miał największe serce do walki oraz duże umiejętności. Parasol zdobył jeszcze jedną bramkę i było już po meczu.
Kwintesencja sportu
To co było najpiękniejszego w tym pojedynku to miłość do piłki nożnej oraz walka do samego końca. Parasol mimo, że prowadził nie odpuszczał, nie grał na czas, nie symulował kontuzji. Oni po prostu chcieli grać w piłkę i zdobywać kolejne bramki. Niektórzy piłkarze powinni choć raz w życiu przyjechać na taki turniej, gdyż mogliby się wiele nauczyć od naszych małych bohaterów.
Niedziela – U12
Następnego dnia również byłem opiekunem drużyny z Tarnowa. Tym razem w naszej grupie znalazły się nieco mniej renomowane drużyny takie jak Wigry Suwałki, Constract Lubawa oraz AP TOP 54 Biała Podlaska. Jednak należy pamiętać, że nazwy nie grają tylko ludzie. Pierwsze spotkanie nie napawało optymizmem, gdyż ulegliśmy Wigrom 1-0 i po pierwszym meczu zajmowaliśmy ostatnie miejsce. Sytuacja ta nie poprawiła się po kolejnym spotkaniu z Białą Podlaską. Tym razem udało się uciułać jeden punkt. Ostatni mecz dawał jeszcze cień nadziei, jednak byliśmy zależni od wyniku naszych rywali. Nie pozostało nic innego jak wygrać swój mecz i czekać na rozstrzygnięcie ostatniej pary. Tarnovia jako pierwsza strzeliła bramkę, a chwilę później na tablicy wyników widniał wynik remisowy. Dodatkowo kapitan drużyny z Tarnowa wybił piłkę z linii bramkowej ratując swoją drużynę przed utratą bramki. Jak się później okazało była to kluczowa sytuacja w sposób bezpośredni wpływająca na wynik spotkania. Mijała minuta za minutą, a rezultat pozostawał remisowy. Taki scenariusz pozbawiał moich podopiecznych awansu. Stresowałem się coraz bardziej, gdy na tablicy pozostała niecała minuta do końca. Wtedy najmniejszy zawodnik na boisku po uderzeniu głową pokonał bramkarza rywali.
Szał, euforia, szczęście!
Cała ławka rezerwowych w tym trenerzy oraz oczywiście ja wybuchnęliśmy przepełnieni radością. Chłopaki mocno się zdeterminowali i do końca spotkania nie dali zabrać zwycięstwa. Po ostatnim gwizdku po raz kolejny wybuch radości, jednak w dalszym ciągu byliśmy zależni od wyniku ostatniego meczu. Chcieliśmy zostać obejrzeć spotkanie, jednak zgodnie z harmonogramem mieliśmy obiad. Większość z małych zawodników nie dała rady jeść i co chwilę biegała na halę sprawdzać rezultat spotkania. Podczas konsumpcji drugiego dania usłyszeliśmy ogromny z krzyk dobiegający z sali. Po chwili na stołówkę wbiegli chłopcy, którzy ogłosili bezbramkowy remis. Taki wynik dawał nam awans do ćwierćfinału.
Ćwierćfinały
Po raz kolejny przerwa między meczami wynosiła 3 godziny, jednak Śląsk Wrocław również miał bardzo długą przerwą. Los chciał, że trafiliśmy na drużynę z dolnego śląska. Jak się później okazało zwycięzcę całego turnieju. Chłopaki pomimo najszczerszych chęci nie mieli szans. Pomimo przegranej 5-0 i tak w dobrych humorach wracali do Tarnowa. Dla nich sam przyjazd na te finały oraz wejście do ćwierćfinału było ogromnym sukcesem. Dzięki za wielką dawkę motywacji, gdyż sam wiele się nauczyłem od małych bohaterów. Mam nadzieję, że to przeczytacie 🙂
Chciałbym również podziękować opiekunom oraz trenerowi Tarnovii – Panu Krzysztofowi, którzy bardzo miło przyjęli mnie do “drużyny”.
Finał
Tym razem finał był zupełnie inny niż ten z soboty. Śląsk trafił na Koronę Kielce, która w rzutach karnych pokonała Górnik Zabrze. Mecz niestety był jednostronnym spotkaniem. Śląsk wpakował 6 bramek rywalom, którzy byli bezradni w tym meczu. Szkoda mi było zawodników Korony, a w szczególności jednego z trenerów, który bardzo entuzjastycznie przeżywał mecze swoich podopiecznych. Po raz kolejny w turnieju wygrała drużyna z Wrocławia w sobotę był to Parasol, natomiast w niedzielę Śląsk.
Wolontariat, ale po co?
Często ludzie pytają mnie po co biorę udział w tego rodzaju przedsięwzięciach, przecież nie masz z tego żadnych korzyści materialnych. Wtedy biorę głęboki oddech, uśmiecham się od ucha do ucha i zaczynam mój wywód.
Pieniądze to nie wszystko
Po pierwsze pieniądze nie są moim wyznacznikiem w życiu. Czasami są, czasem ich nie ma. Istnieje jednak wiele rzeczy niematerialnych, których po prostu nie da się kupić:
Wspomnienia
Wolontariat to piękne wspomnienia na całe życie. Wyobraźcie sobie, że w tym roku jedna z wolontariuszek powinna w sobotę mieć swoją studniówkę. Niestety ze względów wszystkim nam dobrze znanych impreza nie odbyła się. Oczywiście nie mogliśmy dopuścić, aby Dominika nie zatańczyła Poloneza. Zebraliśmy się wszyscy w jednym pokoju, dobraliśmy w pary oraz ustaliliśmy choreografię. Po 30 minutach treningu udało się w końcu wykonać perfekcyjnie tradycyjny taniec studniówkowy. Dodatkowo dodam, że hotel, w którym nocowaliśmy miał w nazwie Polonez co jeszcze bardziej nas śmieszyło. Tańczyliśmy poloneza na korytarzu w hotelu Polonez. A Ty też miałeś takie przygody?
Dodatkowo mamy możliwość przeżywania emocji z naszymi małymi piłkarzami. Na pewno długo nie zapomnę bramki strzelonej w ostatniej minucie spotkania przez zawodnika z Tarnovii oraz eksplozji radości towarzyszącej temu wydarzeniu. Te momenty są tak piękne, że w pełni wynagradzają poświęcony czas na wolontariat.
Ludzie
Bo oprócz wspomnień są też ludzie, z którymi ma się kontakt nie tylko podczas wolontariatu, ale również poza nim. Zdarzały się takie sytuacje, że odwiedzaliśmy się wzajemnie spędzając po 8 godzin w pociągu przejeżdżając całą Polskę. Dzięki temu mam kontakty we Wrocławiu, Gdańsku, Gdyni, Poznaniu, Lublinie i wielu innych miastach. Z każdą z tych osób mamy minimum jedną wspólną rzecz – pasje do sportu!
Certyfikat
Za każdy z wolontariatów otrzymujemy certyfikat, który w przyszłości zaowocuje. W dzisiejszym świecie pracodawcy nie szukają osób, które wykonują swoje obowiązki koniec i kropka, ale ludzi, którzy się czymś wyróżniają. Tą kartą przetargową mogą być właśnie udziały w wolontariacie.
Mam nadzieję, że choć w małym stopniu udało mi się przekonać Was do wzięcia udziału w wolontariacie. Mam nadzieję, że być może spotkamy się wspólnie na stadionie godnie reprezentując zawód wolontariusza sportowego. Nie mogę się już doczekać, gdyż udało mi się zakwalifikować na finał Ligi Europy, który odbędzie się w Gdańsku. Z kim dane będzie mi się zobaczyć??
Każdy wolontariusz oprócz wiedzy, którą uzyska po szkoleniach, będzie miał swoje doświadczenia do zaoferowania. Ktoś będzie znał anegdoty o mieście, inny porozmawia o piłce. Nie zaimponujemy gościom autostradami czy dworcami, możemy wolontariuszami.
Mikołaj Piotrowski